piątek, 14 marca 2014

Kres chavizmu w Wenezueli ?

Widmo krąży po… nie tylko Europie – widmo… bynajmniej nie komunizmu. I o tym będzie ten esej.
Gazeta Wyborcza strzela do nas kulami liberalnego humanitaryzmu i nierzetelnością[1]. Uczciwszy i bardziej perspektywicznie- analityczny jest perwersyjno-liberalny Newsweek[2]. Ja również pozostanę stronniczy i w ramach swego rodzaju „higieny politycznej” przedstawię swój punkt widzenia. Aby zrozumieć obecną sytuację w Wenezueli należałoby m.in. przeanalizować prezydenturę Hugo Chaveza . Przedstawię ją w encyklopedycznym skrócie, choć to ona stanowić będzie lwią część tego eseju. Bez kontekstu historycznego w ogóle nie powinno się poruszać tematu.
Hugo Chavez był wojskowy, niedoszłym rewolucjonistą z 1992, w końcu prezydentem Wenezueli. Wybrany został głównie przez niskie warstwy w 1998 r. „Rewolucja boliwariańska” będąca wyznacznikiem działań rządu Chaveza łączyła w sobie niepodległościowy program Simona Bolivara, trockizm i teologię wyzwolenia. Chavez nie poprzestał na populistycznej propagandzie. W walce z bezrobociem posunął się do radykalnych rozwiązań m.in. do nacjonalizacji przemysłu naftowego. Taka polityka nie podobała się ani wąskiej elicie kapitalistów, która poczuła się wywłaszczona, ani rządowi Stanów Zjednoczonych, który tracił swoje korporacyjne wpływy i zyski  w kraju o olbrzymim potencjale naftowym.
Za centralistyczny model gospodarczy burżuazyjna opozycja odwdzięczyła się prezydentowi w 2002. Wtedy doszło do nieudanego zamachu stanu w który zaangażowały się media opozycyjne, grupy biznesmenów i Stany Zjednoczone. Wenezuela w tym okresie przypominała Chile z czasów rządów Salvadora Allende, kiedy to spekulacjami ekonomicznymi i zmorzonym zaangażowaniem CIA walczono z rządem socjalistycznym[3]. Powtórki z historii jednak nie było. Biznesmen Pedro Carmona, który mianował się prezydentem Wenezueli nie okazał się tak skuteczny jak generał Augusto Pinochet.
Chavez powrócił na swoje stanowisko dzięki poparciu znacznej części społeczeństwa, przede wszystkim wojskowym. Mimo tej nie udanej akcji opozycja nie rezygnowała z różnych form sabotażu. Telewizja państwowa toczyła nieustanną walkę z mediami prywatnymi. Konflikt ten nie ustał, podobnie jak groźba przeprowadzenia kolejnego zamachu stanu na socjalistycznego prezydenta. Chavez, mimo to nie rezygnował ze swojej anty-neoliberalnej krucjaty pozostając jednym z najczęściej krytykowanych polityków Ameryki Łacińskiej.
Chavez zmarł 5 marca 2012 r. Przyczyną był rak prostaty, aczkolwiek istnieją też przypuszczenia, że został otruty. Rządy po nim objął Nicolas Maduro, obiecując kontynuować politykę „socjalizmu XXI wieku”. Samo utrzymanie panującego kapitalizmu państwowego o silnie lewicowych aspiracjach w dobie silnego nacisku neoliberalizmu jest bardzo trudnym zadaniem, a co dopiero dążenie do socjalizmu.
Po wielu sukcesach społeczno-gospodarczych Wenezuelę w końcu dotknął kryzys. Taki obrót sprawy niezmiernie cieszy pazerną opozycję – agenturę Stanów Zjednoczonych. Spekulacje finansowe, puste pułki w sklepach, czarny rynek… Czy nie przypomina to sytuacji z Chile z lat 70, kiedy to grupa arystokratów nie chciała kolejnego Kraju Rad? Sam prezydent Maduro ucieka do tego porównania. Nic dziwnego. Nie potrafi sobie poradzić z tym rozprzężeniem mimo usilnych starań. Nie obyło się bez użycia przemocy i  ofiar. Konflikt się zaostrza. Maduro stanowczo oddelegowuje amerykańskich dyplomatów[4], co moim zdaniem jest decyzją słuszną.  Powinien przede wszystkim umocnić kontrolę państwową[5]. W przeciwnym razie władzę przejmie opcja neoliberalna i cały trud chavistowskiej polityki pójdzie na marne.



[1] http://wyborcza.pl/1,75477,15514511,Po_Ukrainie_czas_na_Wenezuele__Tlumy_na_ulicach_domagaja.html
[2] http://swiat.newsweek.pl/wenezuela-zamieszki-w-wenezueli-niespokojnie-jak-na-ukrainie-,artykuly,281264,1.html
[3] „Batalia o Chile” http://www.youtube.com/watch?v=Ows9VpIJdKk
[4] http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/zaostrza-sie-sytuacja-w-wenezueli-wyrzucono-dyplomatow-z-usa/jg21h
[5] http://lewica.pl/?id=29202&tytul=Gregory-Wilpert:-Kto-sabotuje-gospodark%EA-wenezuelsk%B1?

sobota, 22 lutego 2014

"Śmierć prezydenta" (1977) reż. Jerzy Kawalerowicz, scen. Bolesław Michałek i J.K.

Nie wiem czy jestem monotematyczny, a pytam się: czy dziś powstał by tak wspaniały film historyczny? Wydaje mi się, że przedwojenna historia Polski stwarza podstawy do tworzenia kolejnych takich filmów... ale strach kręcić, BO NIE MA AKTORÓW, SĄ TYLKO GWIAZDY, które nie chcą się zmarszczyć, pobrudzić. Taki np. "Wałęsa" Wajdy jest pełen sztuczności, za sprawą obsady.


środa, 19 lutego 2014

"Ogniomistrz Kaleń" Ewa i Czesław Petelscy

Co nacjonalizm to nie ja. Tak się jakoś złożyło, że obejrzałem dziś dwa filmy nieprzyjazne ukraińskim nacjonalistom z UPA. Relacje Ukraina-Polska to temat-rzeka. Ingerowanie w sprawy obecnego Ukraińskiego konfliktu ma w sobie coś kolonialnego z polskiej strony i tym bardziej dziwna jest chęć "pomocy" , że wśród ukraińskich buntowników akcenty banderowskie są żywe.


"Wilcze echa" scen. i reż. Danuta Ścibor-Rylska, Aleksander Ścibor-Rylski

"Polski western" to sektor mało rozbudowany. Ale liczy się jakość, a nie ilość, i ten film potwierdza tą regułę. Moim zdaniem w historii Polski znalazły by się tematy na "western".  Tylko we współczesnej kinematografii... potrzebne są zmiany. W kinie PRL-owskim aktorzy "mieli jaja" dlatego powstawały dobre filmy. 



czwartek, 30 stycznia 2014

"Wróg nr 1" Łukasz Grzymalski

Przypadkowo trafiłem ten film. Nie jest to może dokument porywający, ale warto wiedzieć o istnieniu pewnego anarcho-terrorysty z Gdańska działającego na początku lat 90.

http://www.youtube.com/watch?v=BO3IGrwzsFg